
KONTAKT
Piotr Witkowski
tel. 608 728 982
piotrwitkowski59@gmail.com
SSW RONDO na Facebooku
IMAFPL na Facebooku
Piotr Witkowski
tel. 608 728 982
piotrwitkowski59@gmail.com
SSW RONDO na Facebooku
IMAFPL na Facebooku



Artykuł stanowi krótką refleksję na temat mojej drogi Karate, z roku na rok uzupełnianą o nowe doświadczenia, sukcesy a także nauki z porażek !

Już kiedyś przy okazji okrągłej rocznicy uprawiania Karate zadałem sobie kilka pytań: Czy moje Karate zasługuje na uwagę innych ? Co otrzymałem od Karate i co przekazuję innym ? Na wstępie kilka słów o początkach. W latach siedemdziesiątych, zaraz po filmie "Wejście Smoka" nastała w Polsce niesamowita wręcz moda na Karate. Będąc młodzieńcem pełnym energii, z dala od domu rodzinnego, rozpoczynałem życie na własny rachunek - podjąłem pracę i dalszą naukę a czas wolny postanowiłem poświęcić tej japońskiej sztuce walki. Był to rok 1979. Dziś już nie pamiętam, kto był motorem tych decyzji, ale na pierwsze zajęcia poszedłem razem z kolegą. Była to sekcja kyokushin w Bytomiu sensei Jacka Czernickiego, gdzie zajęcia prowadzili jego asystenci. Moja pierwsza przygoda z Karate trwała kilka miesięcy, zaliczyłem pierwsze egzaminy na stopnie kyu i ćwiczyłem do momentu przypadkowej kontuzji kolana. Treningi w tym czasie różniły się znacznie od dzisiejszych. W dużej mierze były to treningi wytrzymałościowe, nastawione na ciągłą próbę przetrwania adepta. Najsłabsi szybko odpadali. Oprócz treningu mięśni była to również dobra szkoła charakteru.


Po powrocie w rodzinne strony w 1985 roku rozpocząłem działalność instruktorską i organizacyjną w powstającym Inowrocławskim Klubie Sportowym Karate. W 1988 roku zdobyłem swój pierwszy stopień mistrzowski w karate shotokan. Moi zawodnicy zaczęli odnosić pierwsze sukcesy na zawodach sportowych. Z czasem wychowałem instruktorów, swoich następców, co dopełnia moją rolę w propagowaniu Karate jako sportu i sztuki walki.
Przez lata działalności w Klubie szukałem wielu kontaktów z wartościowymi trenerami, chciałem się uczyć i chciałem, aby uczyli się moi uczniowie. Oprócz motorycznych umiejętności starałem się przekazać moim uczniom jak najwięcej ze starych, dobrych zasad Karate. Sam najbardziej cenię sobie uczciwość i sprawiedliwość, co w dzisiejszych czasach nie zawsze jest doceniane.
Praca z ludźmi to również poznawanie ich charakterów. Różnice poglądów nie zawsze idzie pogodzić, czego sam wielokrotnie doświadczyłem, także w relacjach z ludźmi, którym ufałem. Myślę, że zgubny brak dystansu z niegdysiejszymi uczniami w efekcie doprowadził do "rozwodu" z klubem. Jest to przykre doświadczenie dla człowieka, którego serce biło przez ćwierć wieku dla tej organizacji. Pocieszam się, że mimo dziwnych niekiedy kolei losu życie idzie dalej dostarczając nowych doświadczeń i inspiracji oraz szans sprawdzenia się na innych płaszczyznach. Lata pracy pozwoliły natomiast z pewnością stworzyć dobre podwaliny pod działalność klubową i rozwój Karate w regionie. Teraz pozostaje mieć nadzieję, że nie zostanie to zaprzepaszczone.


Kończąc tą krótką refleksję źle byłoby zapomnieć, że były chwile w moim życiu, w których bez wyuczonych umiejętności karate wyjście z opresji byłoby cudem, a więc powiedzieć należy - warto było się trudzić. Myślę również, że trafne są słowa "Prawdziwe karate zaczyna się po czterdziestce" - słowa człowieka w średnim wieku są bardziej wartościowe, poparte praktyką i zrozumieniem tego, co na początku było odległe. Wracając do pytań zawartych na wstępie artykułu myślę, że częściowo już odpowiedziałem a częściowo odpowiedzą sobie sami czytelnicy - zwłaszcza ci, którzy mnie znają i ci, którzy o sztuki walki przynajmniej się "otarli".
Jak widać po "rosnących dzieciach", od początku mojej przygody ze sztukami walki minęło wiele czasu a mimo to myślę, że w zgłębianiu sztuk walki jestem dopiero w połowie drogi. Wciąż odkrywam je na nowo a innym, dopóki zdrowie pozwoli, mogę przekazać jeszcze sporo wiedzy i umiejętności.
